piątek, 11 grudnia 2009

Epeus Reichenback – Etherized


Czego spodziewać się po albumie, którego okładka prezentuje jakąś szybę, krople deszczu na niej i rozmyty, niekonkretny krajobraz? Chyba właśnie tego, co na tym zdjęciu, jesienno-deszczowego nastroju, tak samo poruszającego co mimo wszystko tandetnego.

Nie będę jakoś specjalnie krytykował tej płyty, chociaż mój stosunek do niej jest raczej negatywny. Może nazwanie go „ambiwalentnym” byłoby bardziej na miejscu. Sporadycznie. Nie wiem. Wszystko jedno. Zaczęło się od tego, że popłynąłem. Zimno, jesień, nad wyraz parszywie na zewnątrz, żyć się odechciewa, ogarnia mnie nieprzyjemne nieróbstwo (to wewnętrzne uczucie niedopasowania). Wszystko wydaje się tak marne, że jakbym miał psa pozwoliłbym mu srać na gazetach w przedpokoju albo na klatce schodowej. Lecą do mnie jakieś dźwięki prosto z głośników. Ani to specjalnie ciekawe, ani bezczelnie nudne, jak w mordę strzelił pasuje do nastroju. Leżę więc w tym głupim odrętwieniu i słucham równie tępo. Subtelne tło, klawisze, aż chce się ziewnąć i powiedzieć, że każda kropla na szybie to taka jedna nutka prosto z pianina. Jakkolwiek tandetnie to nie brzmi. Żeby nie było zbyt jednostajnie nagle wpada w ucho coś innego, dziwnego; stuka, piszczy, pierdzi bliżej nieokreślony obiekt. Dobry moment, by przewalić się na drugi bok. Koniec? Nic się nie stało. Gdy znajdę trochę siły, by ruszyć się to włączę jeszcze raz, nie chce mi się szukać niczego innego. Do tego dziwnym trafem niewiele zapamiętałem. Ale to za chwilę, jeszcze trochę poleżę.

Epeus Reicenback to produkt irlandzki, aż strach pomyśleć jaką mają tam teraz pogodę. Jeśli chodzi o te rejony to pozostanę jednak przy whiskey. Etherized jest jak dla mnie czymś zbyt mdłym, obojętnym, nieco irytującym i niezdecydowanym. W informacjach na temat tego dzieła można przeczytać, że z jednej strony rozciąga się to nostalgiczne brzmienie klawiszy (tak naprawdę denerwujące) a z drugiej dochodzi wręcz do noiseu (bez przesady). Również przebłyski jakiegoś drone, jakiegoś jazz... To ciekawe. Może, nie wiem, nie dotarło to do mnie w tej mgle.

Nie chcę jeszcze bardziej się dołować w takie dni, a ten album jest jednak stricte sezonowy. Byle do wiosny. Jeśli jednak ktoś chciałby spróbować to proszę kliknąć tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz