wtorek, 5 stycznia 2010

A Storm of Light - Forgive Us Our Trespasses


Amerykanie z A Storm of Light grają doom/sludge/post-metal najbliższy chyba dokonaniom Neurosis. Ich debiut zatytułowany “And We Wept the Black Ocean Within” był bardzo monotonny i z trudem przebrnąłem przez te ponad 60 minut muzyki, która równie dobrze mogłaby być akompaniamentem do apokalipsy.

W końcu liderem zespołu jest człowiek odpowiedzialny za wizualizacje wspomnianej formacji, znany także z Red Sparowes. Stawianie na upośledzony minimalizm i tworzenie sztucznego nastroju apokalipsy nie spodobało mi się szczególnie i do płyty już nie wróciłem. Choć nie można było odmówić jej pewnych walorów.

Dlatego do ich nowej płyty podszedłem z dystansem. Zastanawiałem się czy przetrwam kolejną dawkę tej zbyt pompatycznej i trudnej muzyki. Natrafiłem przypadkiem na klip do „Tempest” i od razu uznałem ten utwór za coś fantastycznego, bijącego na głowę cały poprzedni krążek. Nowe oblicze zespołu okazało się nieporównywalnie ciekawsze a wydaję się, że z pozoru bardzo niewiele się tak naprawdę w ich muzyce zmieniło. „Forgive Us Our Trespasses” oferuje o wiele bardziej interesujące aranżacje, przykuwa uwagę słuchacza niecodziennymi patentami. Utwory są zachowane w podobnej stylistyce, ale nie zlewają się w jedną całość.

Słychać prawie non stop ciekawe riffy, dobrze zagrane i zaaranżowane zwolnienia. Śpiewane, posępne wokale, które mocno irytowały na poprzedniej płycie nagle stają się wielkim atutem. Album wydaje się dojrzalszy, bardziej naturalny, zdecydowanie lepiej zagrany i wyprodukowany. Klimat nadal ocieka ciężarem i niepokojem. Co ważne, płyta to monolit, stanowi bardzo dobrze dobraną całość, bez słabszych momentów.Mimo, że nadal brzmi to jak A Storm of Light to wywołuje kompletnie przeciwne emocje co debiut.

Cieszy mnie taka metamorfoza, zwłaszcza, że rok 2009 nie obfitował w ciekawe premiery spod znaku szeroko pojętego sludge/post-metalu. Takie albumy jak ostatnie Minsk, Isis, Callisto czy Baroness (o szufladki się można spierać oczywiście) dla mnie były spektakularnymi klapami. Na tym tle album A Storm of Light wypada co najmniej dobrze. Oczywiście nie jest to muzyka dla wszystkich, nawet fanów gatunku może odrzucić swoją nieprzystępnością, a być może to nowe oblicze zespołu będzie miało wielu zwolenników wśród tych, którzy tak jak ja, skreślili A Storm of Light już po debiucie .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz