sobota, 23 maja 2009

...au revoir, enculé



Projekt znanego mniej lub bardziej założyciela zespołu Afghan Whigs. Projekt, co trzeba zaznaczyć już na samym początku, genialny. Po prostu. Na swoim koncie Greg Dulli z zespołem mają już trzy pełne autorskie LPki, album z coverami oraz EPkę. O ile albumy takie jak Blackberry Belle i (ten coverowy) She Loves You są mimo wszystko bardzo dobre, tak to, co Mistrz Dulli zaprezentował na debiucie z 2000 roku pt. Twilight as played by the Twilight Singers przechodzi jakiekolwiek pojęcie.

Album przez duże A. Nie czuję się osobą odpowiednią do pisania o tym Dziele, gdyż jestem wciąż (od kilku lat) absolutnie zauroczony tą Płytą. Jednak na pewno mogę napisać, iż Twilight uznaję osobiście za mój ulubiony album. I naprawdę od długiego czasu nic, absolutnie nic nie potrafi się w moim mniemaniu zbliżyć do magii tej Płyty.

Krótko powiem, iż jest to zwyczajnie idealne połączenie tego, co osobiście w muzyce szukam, uwielbiam i co sprawia mi największą przyjemność. Otóż jest rockowo jak najbardziej. Jest "czarno" - to Dulli, soulowe klimaty nie są mu obce, zwłaszcza w połączeniu z muzyką rockową. Czy jest art-rockowo czy jak kto woli - progresywnie? Może i jest. Na pewno jest! Jest trip-hopowo, są smaczki elektroniczne, loopy, sample... To akurat zasługa Fila Brasilia, dzięki którym ta płyta brzmi zupełnie inaczej, niż następne. Po prostu potęga. Te blisko 47 minut to absolutnie najspójniejsza, najpełniejsza kompilacja tego, co muzycznie mnie najnormalniej miażdży. Te melodie, te kompozycje, ideał. A wokalnie? To album "nocny" - dosłownie i w przenośni, gdyż dominują tematy damsko-męskie. Wieść gminna głosi, iż babe Dulliego powoduje natychmiastowy orgazm u zdecydowanej większości kobiet ; ).

Twilight as played by the Twilight Singers to muzyczny monolit. Spełnienie moich marzeń. Płyta, której mógłbym bez znużenia słuchać dniami i nocami bez przerwy. Płyta, przy której nie czuję nawet cienia znudzenia nawet po tych latach słuchania. Płyta, do której ciągle wracam, której ciągle chce słuchać, której nigdy nie mam dosyć. Album wszech-czasów. Polecam każdemu!



1 komentarz: