Czy niemieckie (podkreślmy ten wyraz dla uniknięcia nieporozumień) obozy zagłady mogą stać się motywem, inspiracją, bodźcem dla muzyków w XXI wieku? Zdaje się, że tak. Nawet jeśli temat jest odrobinę passé. Warto pamiętać, że niejakie Throbbing Gristle w swojej symbolice wykazywało tego typu zainteresowania.
Nie bez powodu wspominam tu Genesisa Breyera P-orridge i jego załogę. Amerykanin Erik Stanger (człowiek stojący za każdym dźwiękiem w Grammal Seizure) nie ukrywa swoich fascynacji dawną twórczością brytyjskiego kwartetu. Może nie tworzy muzyki tak głębokiej i z tak rozwiniętym przekazem, lecz to, co zaproponował na tym wydawnictwie jest całkiem ciekawe.
Trzy obozy (kolejno): Sobibor, Bergen-Belsen i Birkenau – trzy utwory. Niecałe 15 minut muzyki, więc nie będę się specjalnie rozpisywać. Impresje Stangera wokół tragedii z przeszłości są dość nieprzyjemne dla nieprzyzwyczajonego ucha. Zaczyna się od natłoku bębnów, nieco zniekształconych, ale zaraz po nich otwiera się wycinek noiseowego światka, z którym ciężko dyskutować. Buczenie, piski, fale bezwstydnie wypaczonych dźwięków, chociaż w bezpiecznej odległości od nieznośnego ekstremum.
Wolę sobie nie wyobrażać o czym muzyk myślał nagrywając te piosenki. Przy odrobinie skupienia odczuć można konsystencję przekazu, w którego skład wchodzą: agresja, choroby, zezwierzęcenie, krzywda, smród, niepewność, itd. A zapadająca po tym kwadransie cisza jest niepokojąco przenikliwa.
(Stanger udostępnił to wydawnictwo za darmo w sieci.)
wtorek, 3 listopada 2009
Grammal Seizure – Death Camps
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz