Po rewelacyjnej „Autoscopi”, nie mogłem doczekać się kolejnego materiału Gdynian. I wreszcie parę dni temu dane mi było wysłuchać ich kolejnego dziecka, tym razem w postaci mini albumu, tudzież EP jak kto woli, zatytułowanego „Impulse”.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym co usłyszałem. Tylko 3 utwory, trochę ponad 30 minut materiału, ale za to ile się dzieje. Poszli ścieżką, która bardzo mi odpowiada i bardzo chciałbym, żeby w takim stylu utrzymany był kolejny krążek.
Po pierwsze. Ogromnie się cieszę, że zainwestowali w nowe pokłady elektroniki, dodało to sporo nowej przestrzeni, której jeszcze nie było w Blindead, klawiszowiec wreszcie rozwinął skrzydła! Fakt, że na poprzednim krążku nie uciekali od elektroniki, była, ale zgrabnie schowana za wszystkimi instrumentami, stanowiła momentami tylko dodatek do całości, a tym razem przybrała nieco inny kształt, nabrała znaczenia i to nie małego. Wcześniej próżno było szukać tak odważnych ambientowych wojaży jakie zespół zaprezentował w utworze „Between”. Spore wrażenie zrobił na mnie też stopniowo zanikający puls w wyciszeniu tytułowego kawałka, który potem w towarzystwie delikatnej melodii stanowi preludium do drugiej części utworu.
Po drugie. Słychać, że w parzę z wyżej wspomnianymi eksperymentami podąża wokal, który stara się wprowadzić odrobinę niuansów. Wokalizy nadal mocno osadzone w brudnych, chropowatych korzeniach sporadycznie okraszane są drobnymi pąkami "zachrypniętej" melodii. Wszystko to całkiem nieźle się prezentuje, miło usłyszeć jest jakieś wokalne urozmaicenie od czasu do czasu.
Po trzecie. Widać, że z płyty na płytę przybywa im pomysłów, które sukcesywnie starają się realizować. Zastosowano sporo nowych rozwiązań, których wcześniej nie było vide początek tytułowego otwieracza „Impulse”, powolny, monumentalny marsz, który stopniowo buduje napięcie. Na uwagę zasługują też pierwsze minuty zamykającego krążek „Distant Earths”, w którym usłyszymy bardzo przyjemny damski głos, który wprowadza nas w świat wykreowany przez wyobraźnie Blindead.
Czy kryje się jakaś głębsza idea za tym krążkiem? Szczerze mówiąc sam nie wiem, pozostają tylko domysły. Okładka nawiązująca do skamieliny oraz widniejący na niej punkt oznaczający epicentrum wstrząsów. Można rozpatrywać tytuły poszczególnych kawałków jako jedno stwierdzenie, czyli „Impulse between distant earths” i jak się na tym głębiej zastanowić ma to jakiś sens. Tytułowy utwór jest energetyczny, tajemniczy, zanikający beat, który może przywodzić pulsujące jądro ziemi. „Between” daje wrażenie jakby był niezbadaną, głęboką przestrzenią, która oddziela jądro ziemi od powierzchni, która jest tak bardzo odległa…
Na koniec sparafrazuję klasyka i powiem, Blindead idźcie tą drogą!
A mi się średnio podoba. Impulse jest w porządku, ale nic fantastycznego. Between nudzi mnie niezmiernie, dopiero Distant Earths jest fajne, z klimatem. Ogólnie źle nie jest, jest przeciętnie.
OdpowiedzUsuń