niedziela, 28 czerwca 2009

Izah




Pochodzenie: Tillburg, Holandia

Rok powstania: 2006

Status: Aktywny

Skład:

Entius - wokal/syntezator
Van Oosterhout – gitara
Bastiaansen – gitara
De Jong - syntezator/gitara
Terhorst - bass
Van Wegberg - drums

Wytwórnia: ---


Izah pochodzi z holenderskiego Tilburga, rozsławionego za sprawą Roadburn Festival, na który to zjeżdżają się sludge’owe, post-core’owe i wszelakiej maści eksperymentalne kapele z całego świata. Początek zespołu datowany jest na rok 2006, po długich poszukiwaniach udało się zebrać ludzi idealnie pasujących do konwencji Izah i czujących tę muzykę od środka. W swoich inspiracjach wymieniają takie zespoły jak Cult of Luna, Converge, Kruger, Mono i Shora.

Zaraz po skompletowaniu składu zespół ostro zabrał się do pracy nad swym pierwszym materiałem. Jak sami piszą, biorą coś z metalu, hardcore’a, odrobinę noise’u i delikatnego posmaku post-rockowej stylistyki. Jednym słowem, fuzja doskonała. Pod koniec 2008 roku zespół samodzielnie wydał swój pierwszy krążek zatytułowany „Finite Horizon/Crevice”, który można całkowicie legalnie i za darmo pobrać za pośrednictwem ich profilu MySpace. Krótko po wydaniu EP zespół postanowił opuścić dotychczasowy basista Van der Weerd postanawia opuścić szeregi zespołu, a wakat po nim zostaje zapełniony przez Terhorsta. Jeśli już jesteśmy przy roszadach w składzie, warto wspomnieć o tym, że w styczniu tego roku do zespołu dołączył De Jong, człowiek odpowiedzialny za grę na gitarze oraz syntezator.

Dyskografia:



EP, 2008

„Finite Horizon/Crevice” – pierwsza EP zespołu, składająca się dwóch, blisko 12-minutowych utworów. Krążek został wydany samodzielnie przez zespół pod koniec 2008 roku.



czytaj dalej »

Time to Burn




Pochodzenie: Paryż, Francja

Rok powstania: 2002

Status: Aktywny

Skład:

Eddy Duluc (wokal, gitara)
Sebastien Le Bouard (gitara)
Gregory Hoepffner (bas)
Julien Bonicel (perkusja)

Wytwórnia: Basement Apes Industries


Oficjalna strona
MySpace


Historia zaczyna się w mieście Clermont – Fernand położonym w środkowej części Francji. Wówczas to Julien i Eddy grali razem w zespole o nazwie Waxx. Z czasem w celu poszukiwania pracy oboje zmuszeni byli przeprowadzić się do Paryża, gdzie narodziła się nowa idea, Time to Burn. Dołączyli do nich Seb oraz Chris i przekształcili się w to, czym są do dnia dzisiejszego.

W swoich inspiracjach wymieniają takie zespoły jak Botch czy Refused, ale również Shora, Neurosis, Shovel czy Breach i Cult Of Luna. Jak widać starają się czerpać garściami zarówno ze sceny hardcore/punk, jak i również z wszelakich eksperymentalnych zespołów, co śmiało pozwala im wpasować się w nurt post-hardcore. Przytłaczające, wręcz noisowe gitary zalewają nas ze wszystkich stron, przeszywający, wściekle surowy wokal poraża swym nihilizmem, a zmasowana sekcja rytmiczna przejeżdża po nas niczym walec drogowy.


Dyskografia:

Jak podają źródła w roku 2003 zespół wydał swoje demo zatytułowane



MCD, 2004

„Burn The Lie Down” – pierwsze wydawnictwo zespołu, które niestety nie znalazło większego zainteresowania w żadnej z wytwórni. Zespół postanowił krążek wydać samodzielnie. Premiera miała miejsce w czerwcu 2004 roku.

1.Emnyn Aowyn (04:17)
2.Lyksyr (05:08)
3.Trauma (05:04)
4.The Washing Machine (03:16)

Całość: 17:45





CD, 2005

Basement Apes Industries

„Starting Point” – drugi krążek zespołu, tym razem już w wersji długo grającej. Zespołowi udało się znaleźć wytwórnie,a była nią francuską Basement Apes Industries. Album został wydany w październiku 2005 roku.

1.Linda Hada (02:11)
2.Lost in Poetic Words (03:26)
3.Jelly Roll (05:18)
4.Starting Point (04:15)
5.Waiting for the End (02:26)
6.Burn the Lie Down (04:15)
7.Alma (05:46)

Całość: 27:37





CD, 2007

Basement Apes Industries


„Is.Land” – jak na razie ostatni album Time to Burn. Podobnie jak poprzedni został wydany nakładem Basement Apes Industries. Premiera miała miejsce w październiku 2007 roku.

1. Is (02:25)
2. Nayeli (05:17)
3. Emma Peel (07:15)
4. Tormenta (04:42)
5. Point (02:24)
6. Isle of Men (02:51)
7. Tsering Lhamo (06:40)
8. Sang (02:43)
9. Gream (04:17)
10. Land (05:20)

Całość: 43:54





LP, 2008

“Is.Land” – winylowa wersja ostatniego krążka Time to Burn. Ukazała się w październiku 2008 roku nakładem dwóch francuskich wytwórni, Radar Swarm oraz Slow Death. Zostało przygotowanych 500 kopii, 200 na przezroczystym winylu oraz 300 na czarnym.


czytaj dalej »

sobota, 27 czerwca 2009

Air i ich "druga miłość"



Od premiery ostatniego krążka minęły już ponad dwa lata, więc panowie z Air całkiem w porę obdarzają nas informacjami o ich kolejnym krążku, który swą premierę będzie miał 6 października, a zatytułowany będzie "Love 2".

Płyta zostanie wydana nakładem amerykańskiej Astralwerks, która pod swoje skrzydła wzięła takich wykonawców jak m.in Chemical Brothers czy Future Sound Of London. "Love 2" będzie pierwszym materiałem, który muzyce zarejestrują w swym nowym Atlas Studio położonym w Paryżu. We wszystkich utworach na płycie głosów użyczyli sami muzycy, gościnnie na perkusji zagrał Joey Waronkera, z którym Air koncertowali podczas ostatniej trasy jesienią 2008 roku.

Na stronie www.aircheology.com już dziś można posłuchać fragmentu utworu "Do The Joy", który jest pierwszym singlem zwiastującym nowy krążek, natomiast 7 lipca będzie można wysłuchać go w pełnej wersji. Na stronie znajdziecie również formularz, który pozwoli Wam pobrać singiel w dniu jego premiery. Zaplanowane zostały 2 single, drugi będzie nosi tytuł „Sing Sang Sung”, a jego premiera będzie miała miejsce 25 sierpnia. Zespół rozpocznie swoją europejską trasę koncertową na początku 2010 roku w Paryżu.

Tracklista:

1. Do The Joy
2. Love
3. So Light Is Her Footfall
4. Be A Bee
5. Missing The Light Of The Day
6. Tropical Disease
7. Heaven's Light
8. Night Hunter
9. Sing Sang Sung
10. Eat My Beat
11. You Can Tell It To Everybody
12. African Velvet

Okładka

Dyskografię duetu zamyka album "Pocket Symphony" z 2007 roku.

czytaj dalej »

czwartek, 25 czerwca 2009

THE BODY LOVERS - "Number one of three"




Na samym wstępie, zaznaczę że do takich płyt, nie potrafię podejść obiektywnie. Dzieło Michaela Giry i spółki, jest dla mnie albumem wybitnym. Nie będę silił się na wyszukiwanie w nim (na siłę) błędów, ponieważ mija się to z celem. Raczej spróbuję w miarę dokładnie opisać płytę.

Czym jest „Number One Of Three”. Gatunkowo nie da się go zaszufladkować. Nie jest to dark ambient, chociaż czasem się do niego zbliża. Muzyka, jednak jest tu dużo bardziej nieprzewidywalna i zaskakująca.

Więc może powinniśmy traktować to dzieło, tak jak sugeruje autor: jako soundtrack bez filmu.
Jest to, w takim razie, prawie pięćdziesiąt minut podróży po pustkowiach, podczas której, z rzadka mijamy jakiś ludzi, jednak ci nieodmiennie są zamknięci w sobie, samotni. Gira, tworzy swój własny muzyczny film, ukazuje osobisty obraz otaczającego nas świata – w którym wszyscy ludzie zagubili swoje ścieżki i czekają na ratunek który nigdy nie nadchodzi.

Z drugiej strony album the Body Lovers jest też, przynajmniej dla mnie, muzycznym wyznaniem, spowiedzią, człowieka zagubionego, pełnego obsesji, któremu szczęśliwie udaje się odzyskać spokój ducha. Finałowy utwór jest dla mnie czymś w rodzaju katharsis.

Niesamowite jest to, że autorowi, któremu towarzyszy kilku innych muzyków, udaje się wyciągnąć niemalże z każdego dźwięku morze niepokoju i smutku. Posłuchajcie akordeonu, który pojawia się na początku drugiego utworu, a potem tego płaczu wybijającego się na pierwszy plan. Gwarantuję niesamowite doznania. Kiedy słuchałem tego po raz pierwszy, w nocy, na słuchawkach, zrobiło mi się naprawdę dziwnie.

Ciekawe jest ciągłe zaskakiwanie zmianami klimatu w poszczególnych utworach. Mogło by się wydawać, że taka różnorodność stylistyczna może prowadzić wyłącznie do chaosu. Jednak „Number One Of Three” jest nierozdzielną całością, o przemyślanej strukturze w której wydaje się, że nie ma miejsca na przypadek.
Zresztą takie opracowywanie konceptu płyty, jest charakterystyczne dla twórczości Giry. Nawet komentując pierwsze, hałaśliwe i zwierzęce płyty Swans, wspominał o długiej pracy nad tym by każdy album był zamkniętą całością, a nie tylko zbiorem hałaśliwych, ocierających się o industrial kawałków.

Radzę więc, byście w dzisiejszy wieczór (a jeszcze lepiej w nocy, wtedy najlepiej słucha się tej płyty) wybrali się w podróż, w dziwny świat Michaela Giry, wraz z albumem the Body Lovers.

czytaj dalej »

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Jarboe + Naer Mataron - fotorelacja

Koncert odbył się 05.06.2009 w warszawskim klubie No Mercy.

































czytaj dalej »

niedziela, 21 czerwca 2009

Czy wierzysz w RIFF?


„Wo Fat są wyznawcami RIFFU. W muzyce Wo Fat wszystko kręci się wokół RIFFU.”
Tak zaczyna się biografia jednego z ciekawszych zespołów stonerowych ostatnich lat, który nazwę zaczerpnął od postaci jednego z bohaterów serialu z lat `70 - Hawaii Five-O (coś jak nasz 07 zgłoś się).

Wo Fat powstał gdzieś w Stanach, z początkiem wieku XXI... Zespół nie uznał za konieczne podawanie konkretów. Bo i po co Nam one? Ważne za to jest, że wydaniem dwóch albumów w ciągu dwóch ostatnich lat, zespół sporo namieszał w świecie pustynnego grania. Tu opowiem o najnowszym, Psychodelonaut. Wydane dokładnie 27 lutego tego roku wydawnictwo trwa (uwaga!) 71 minut. Słownie: Siedemdziesiąt jeden minut. Jeśli ktoś pamięta jakikolwiek album stonerowy, który kopie po mordzie tyle czasu non-stop niech da mi znać. Ja nie pamiętam. Ale mniejsza z czasem utworów...jest więcej niespodzianek.
Ktoś mógłby pomyśleć że się nie da. Że albo jest album nudny, albo ma 17 kawałków. Album ma 9 tracków, a każdy z nich wypełniony wspomnianym już RIFFEM. Piach sypie się gęsto, melodie zmuszają do płynnych ruchów głową w systemie up & down, a bębny nie jadą nam 4/4 ani przez moment. Wszystko nisko zestrojone, zagrane z olbrzymim dynamizmem i wyczuciem, które zawdzięczają pewnie wymienionymi w Bio, inspiracjami Hooker`em czy ZZ Top. Czuć tego bluesa czas cały. Wokalista Kent Stump nie jest może krzykaczem najwyższych lotów (choć bardzo przypomina Rufusa z rodzimego Corruption), ale z gitarą robi cuda. Aha, Wo Fat to trio – dochodzi jeszcze Tim Wilson na basie i Michael Walter za beczkami.

Album Psychodelonaut wskoczył do mojego Top Ten albumów stonerowych wszech czasów. Możecie uznać to za przesadę...nie, jednak nie możecie. Album ma naprawdę wszystko co potrzebne, by się tam znaleźć. Szybką gitarową jazdę, niesamowity groove czy też jak to niektórzy mówią feeling, potężne niżowe zwolnienia i wokalistę całkiem w porządku. Poprzedni album The Gathering Dark był dużo mroczniejszy, momentami doomowy, a tym razem dostajemy wydawnictwo jaśniejsze, a przy tym dużo bardziej dojrzałe w formie. Mam nadzieję że Wo Fat pójdzie dalej tą drogą. Szczerze polecam.

czytaj dalej »

sobota, 13 czerwca 2009

Powrotów ciąg dalszy - reaktywacja At The Drive-In?



Po wieściach dotyczących wznowienia działalności przez takie muzyczne legendy jak Alice In Chains czy Faith No More, doczekaliśmy się kolejnych doniesień o reaktywacji, zdawałoby się rozwiązanej na dobre grupy, która bez wątpienia wpisała się na karty podręczników historii każdego fana rockowych brzmień.

Członkowie zespołu At The Drive-In, bo to właśnie o nich tu mowa, najwyraźniej postanowili kontynuować modną ostatnio falę ożywiania martwych legend i poważnie rozważają powrót na scenę, który być może zaowocuje kolejnym w ich karierze wydawnictwem.

Zamieszanie w głowach fanów wprowadził nie kto inny jak były wokalista zespołu - Cedric Bixler-Zavala (obecnie The Mars Volta), który w jednym z wywiadów, zapytany o możliwość reaktywacji legendarnej grupy stwierdził:

- Spotkaliśmy się z chłopakami i naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Na razie próbujemy jakoś uporządkować sprawy finansowe ponieważ bardzo nas okradano.

Po rozpadzie At The Drive-In, muzycy zaangażowali się w swoje projekty, powołując do życia takie zespoły jak The Mars Volta czy Sparta.

Ostatni, wspólnie nagrany album muzyków z El Paso, nosi tytuł Relationship of Command, a swoją premierę miał w 2000 roku.

czytaj dalej »

The Incident



"The Incident". Taki tytuł będzie nosił nowy krążek brytyjskiej formacji Porcupine Tree, której przewodzi niestrudzony i wciąż pełen pomysłów Steven Wilson. Płyta ukaże się 21 września nakładem Roadrunner Records i będzie dziesiątym już krążkiem w dyskografii formacji.

Album składał się będzie z dwóch płyt. Na pierwszej znajdziemy jeden długi, bo aż prawie godzinny (55-minutowy) utwór zatytułowany właśnie "The Incident". Gwoli przypomnienia, pamiętacie jak Wilson zapowiadał 35-minutowy utwór? No właśnie, jak widać trochę im się to wszystko rozrosło. Jak sami mówią na oficjalnej stronie: "nieco surrealistyczny utwór o początkach i końcach oraz o przeczuciu, że 'po tym, nic już nie będzie takie samo'". Drugi krążek natomiast zawierał będzie 4 kompozycje o następujących tytułach: Flicker, Bonnie The Cat, Black Dahlia i Remember Me Lover.

Wkrótce w internecie powinny pojawić się próbki utworów oraz video z sesji nagraniowych.

Przypominamy, że dyskografią Porcupine Tree zamyka krążek "Fear Of A Blank Planet" z 2007 roku.

czytaj dalej »

piątek, 12 czerwca 2009

Nowy album Alice In Chains na horyzoncie



Zapowiadany od dłuższego czasu nowy krążek Alice In Chains, który będzie nosił tytuł "Black Gives Way To Blue", ukaże się 29 września bieżącego roku. Płyta zostanie wydana nakładem Virgin/EMI, z którą zespół niedawno podpisał kontrakt.

Sesja nagraniowa rozpoczęła się jesienią poprzedniego roku w studiu 606, które należy do znanego z Foo Fighters, a wcześniej z Nirvany, Dave'a Grohla. Następnie grupa przeniosła się do Henson Recording Studios w Hollywood. Za produkcję krążka odpowiedzialny jest Nick Raskulinecz (Rush, Foo Fighters), który tak mówi o nowym materiale: "Jako fan Alice In Chains wiem, co chcę usłyszeć. Materiał brzmi jak z koncertów. Nie ma tu żadnej zabawy aranżacyjnej czy produkcyjnej. Ci kolesie grali swe partie i śpiewali dopóki nie zrobili tego, jak należy."

"Black Gives Way To Blue" będzie pierwszym albumem, który zostanie nagrany z nowym wokalistą. Przypomnijmy, że w 2005 roku William DuVall dołączył do zespołu by uzupełnić lukę po tragicznie zmarłym w 2002 roku Layne Staleyu. DuVallowi będą towarzyszyć stali członkowie Alicji, czyli Jerry Cantrell (wokal, gitary), Mike Inez (bas), Sean Kinney (perkusja). Sam zespół zapewnia: "Jesteśmy bardzo zadowoleni z nowego materiału"

czytaj dalej »

Europejska trasa Blindead bez wokalisty



Tylko kilka dni dzielą nas od trasy Blindead z Rosettą i City Of Ships, rozpoczynającej się w najbliższą środę (17 czerwca) we wrocławskim klubie Firlej. Niestety, na koncertach nie zobaczymy wokalisty grupy, Nicka.

Oto co możemy przeczytać na profilu myspace zespołu:

"Z przykrością ogłaszamy, że z powodu problemów zdrowotnych, nasz wokalista Nick nie jest w stanie pojechać, na zaczynającą się w najbliższą środę (17.06) we Wrocławiu, trasę z Rosetta i City of Ships. Kilka dni temu dostał zapalenia dróg oddechowych, które spowodowało poważne osłabienie organizmu. Nick wyszedł już ze szpitala i powoli wraca do zdrowia w domu.
W zastępstwie, za mikrofonem stanie Kvass, który odpowiedzialny jest za wizualizacje na naszych koncertach, a na co dzień jest też wokalistą Psychotropic Transcendental i kilku innych projektów."


Życzymy Patrykowi szybkiego powrotu do zdrowia i przypominamy, że 17 kwietnia ukazała się ep-ka grupy zatytułowana "Impulse", która spotkała się z gorącym przyjęciem wśród fanów post metalowego grania.

czytaj dalej »

niedziela, 7 czerwca 2009

Katatonia przerywa milczenie



Yes, Yes, Yes! Na oficjalnej stronie Szwedów pojawiła się informacja, że latem tego roku zespół wejdzie do studia by nagrać swój kolejny, ósmy już album. Data premiery planowana jest na późny październik, tytuł krążka jest jak na razie nie znany, ale wiadomo, że podobnie jak 4 poprzednie, ukaże się nakładem brytyjskiej wytwórni Peaceville Records.

Początek nagrywania Katatonia zaplanowała na 10 czerwca w studiu położonym gdzieś na południu Szwecji, następnie przeniosą się do Sztokholmu, aby przez lipiec dalej kontynuować pracę nad krążkiem, by w końcu w sierpniu dopiąć wszystko na ostatni guzik.

Zespół zapowiedział, że z czasem pojawi się coś na wzór dziennika pokładowego za pośrednictwem, którego będzie można śledzić poczynania studyjne, poznać poszczególne tytuły utworów, "spróbować" nowego materiału, zapoznać się z nową szatą graficzną.
Muzycy potwierdzają, że nagrają 13 utworów, z czego 11-12 trafi na album, jednocześnie zapowiadają, że będzie to ich najbardziej różnorodny, urozmaicony i prawdopodobnie najcięższy materiał.

Przypominamy, że dyskografię Katatoni zamyka album "The Great Cold Distance" z 2006 roku.

czytaj dalej »

wtorek, 2 czerwca 2009

The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble



Holenderski kolektyw, któremu przewodzą Jason Kohnen (znany również ze swego, parającego się ekstremalną elektroniką, Bong-Ra) oraz Gideon Kiers, kończy pracę nad swoim drugim albumem, którego premiera przewidziana jest na październik tego roku. Jak na razie krążek nosi roboczy tytuł "Here Be Dragon", a wydany zostanie nakładem niezależnej wytwórni Ad Noiseam.

Zespół zapowiedział, że nowy materiał będzie mocno zbliżony do debiutanckiego albumu, a na płycie pojawi się kobiecy głos - Charlotte Cegarra, którą usłyszeć można było już na EP "Mutations", która miała swoją premierę w styczniu tego roku. Nie brakuje również informacji z obozu alter ego muzyków, czyli The Mount Fuji Doomjazz Corporation, którzy na połowę czerwca tego roku, zapowiedzieli premierę drugiego koncertowego albumu, zatytułowanego "Succubus".

Warto również wspomnieć o zbliżającym się koncercie The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble w naszym kraju, który odbędzie się 9 grudnia w poznańskim Klubie Blue Note. Więcej informacji na temat koncertu szukajcie wkrótce na forum!

czytaj dalej »

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Naczynie pełne pustki



Istniejemy pośród ciągłego szumu: wytwarzamy go my sami, nasze maszyny, nasza przyroda – jej wiatr, jej deszcz, jej rytm. Ciężko byłoby przyswajać wszystkie te odgłosy całym sobą – większość z nich jesteśmy przyzwyczajeni ignorować i wypychać z naszej świadomości. Są jednak albumy, które namawiają, by dźwiękowe drobiny chwytać jak najdokładniej, sycić się nimi, wcierać je w skórę.

Tu właśnie pojawia się tegoroczny „Aix” spod ręki włoskiego elektronika, Giuseppe Ielasi.

Odnajdźmy słowo klucz: „mikrodźwięki”. Tkwiące na granicy słyszalności, z początku nie przykuwające uwagi. Chlupocząca woda, pojedyncze wibracje strun, palce podskakujące na bębenkach czy magnetyzujące krople fortepianu. Muzyka Ielasiego przywołuje do wyobraźni misternie pracującego artystę: siedzącego w swojej pracowni długimi godzinami, skupiającego się na najdrobniejszych szczegółach. Tu doklei, tu zszyje, tam podkoloryzuje, gdzieniegdzie wklei kawałeczek innego dzieła – a jego materiał, cała ta siateczka staje się coraz bardziej napięta i gęsta. Włoch nie nadaje swoim kompozycjom tytułów, nazwa wydaje się tutaj nieistotna – wchodzimy w przestrzeń, gdzie oddalają się słowa i definicje; przestaje być ważne, czy Ielasi w danym momencie wychyla się ku ambientowym przestrzeniom, czy wkracza na miękkie połacie minimalu, czy pociąga pędzlem po jazzowych malowidłach. Słuchając tej płyty, przypomniał mi się cytat z Lao Tsy, chińskiego myśliciela, jednego z twórców taoizmu:

„Tao jest jako puste (naczynie) i mimo iż ciągle jest w użyciu, jak gdyby nigdy się nie przepełniało. Jest ono jak otchłań bezdenne: Jak gdyby było praojcem wszechrzeczy.”

Tao w ponad pół godziny. No właśnie.

czytaj dalej »

Memories Of Machines


Taką nazwę nosi wspólny projekt Giancarlo Erry (nosound) i Tima Bownessa (No-Man). Panowie zapowiadają, że już wkrótce za pośrednictwem myspace ukaże się video teaser ich debiutanckiego albumu.

Na albumie, którego prawdopodobna nazwa to "Warm Winter", usłyszymy wielu gości, między innymi Petera Hammilla (Van Der Graaf Generator), Colina Edwina (Porcupine Tree), Jima Matheosa (OSI/Fates Warning) oraz członków nosound. Materiał powstawał na przestrzeni trzech lat w wielu miejscach na całym świecie m.in. w Nowym Jorku i Rzymie. Jak twierdzą muzycy, album jest prawie skończony i wymaga tylko masteringu, choć nadal nie wiadomo pod szyldem jakiej wytwórni ukaże się wydawnictwo.

czytaj dalej »