czwartek, 30 lipca 2009

"Stoner rośnie w siłę!"


Powstały w 2007 roku Jack Daniels Overdrive, to jeden z czołowych przedstawicieli sceny stoner rockowej w Polsce. Choć nadal bez kontraktu, to mają za sobą wydanie własnym sumptem EP Pure Concentrated Evil oraz rozgrzewanie publiki przed legendarnym zespołem DOWN. Pogadamy o whiskey, kondycji stoner rocka w Polsce i o planach na przyszłość. Przed Wami wokalista zespołu Jack Daniels Overdrive - Wojtek Kałuża!

Biografię zespołu mamy do odczytania na stronie, ale może znasz jakieś ciekawe, niewygodne fakty z historii zespołu, które wypadałoby czytelnikom przytoczyć? Słowem skąd jesteście i dlaczego z Katowic, oraz ile wynosi dzienne spożycie Jacka Danielsa na głowę?

Hmm, niewygodne fakty...w sumie najbardziej niewygodne dla nas były zmiany kolejno perkusisty i basisty. Na szczęście teraz mamy mocny i sprawdzony skład, silniejszy niż kiedykolwiek, więc zmiany wyszły jednak na dobre. Ewentualnie dość ciekawy wydaje się być fakt, ze w zalążku nasza kapela miała być inspirowana dokonaniami...zespołu Coma! Ale potem ja się przyplątałem i koncepcja upadła. Z tym "jesteśmy z Katowic" z kolei jest dość ogólnie, bo gitarzysta jest z Siemianowic, a perkmen z Jaworzna, ale kto by tam się przejmował szczegółami. Dzienne spożycie Jacka...eh, niestety nieduże, żyjemy w kraju gdzie zakup whiskey (a tym bardziej takiej marki jak J.D.) wciąż jest jakimś tam luksusem, więc luksus dawkujemy sobie od czasu do czasu, na co dzień zadowalając się wybornym polskim piwem;]

Czyli kariera jaką JDO zrobiłoby w emo-rocku, nie wypaliła przez Ciebie?

No nie wypaliła, haha. Ale tak naprawdę Stempel sam nie wiedział, w którą stronę chciał iść ze swoją kapelą – w założeniu miał to być po prostu mocny rock z elementami metalu. Dopiero kiedy ja zjawiłem się na próbie i posłuchałem kilku kawałków, stwierdziłem, że „wy kurde gracie stoner!”. No i tak już zostało, ja podłożyłem do kompozycji taki a nie inny wokal i JDO w końcu nabrało kształtu…


Tak jest chyba lepiej dla wszystkich...wasze debiutanckie EP Pure Concentrated Evil łamie kości. Dlaczego materiał wydany w marcu ubiegłego roku, stał się rozpoznawalny dopiero teraz? Myślisz że ma to związek z większym zainteresowaniem muzyką stonerową w Polsce?

Słuchaj, jeśli ludziom się podoba, to super, niczego więcej nie pragniemy. Co do zainteresowania stonerem w Polsce...wiesz, większość ludzi w dalszym ciągu nie wie co to właściwie jest ten stoner - często zdarza się, ze ludzie słuchają kapel stonerowych nawet o tym nie wiedząc. Tu też swoją drogą tkwi siła tej muzyki - może przekonać praktycznie każdego. W ostatnim czasie faktycznie coraz więcej zespołów gra taką muzykę i jest o nich coraz głośniej. Pomógł debiut Black River, pomogło od cholery zespołów tkwiących wciąż w podziemiu, ale coraz bardziej pragnących wyrwać się na powierzchnię. Ogólnie - stoner rośnie w siłę, więc jeśli i nam uda się znaleźć w tym wszystkim swoje miejsce - czego chcieć więcej?

A propos Black River, oni już pogrywają za granicą, a Wy - z tego co mi wiadomo - nadal nie macie wydawcy. Więc jak to jest? Wasza muzyka nie ustępuje niczym ich graniu. Fakt, że mało tych kawałków jeszcze posiadacie, ale trzeba inwestować w to granie, nie sądzisz?

Że Black River szaleje poza Polską to nawet nie wiedziałem, winszować chłopakom. My nie mamy jeszcze wydawcy z bardzo prostego powodu - nie jesteśmy jeszcze na tyle silni, żeby w pełni wykorzystać możliwości kontraktu. Nie chcemy skończyć jak kapele, które pakują się z byle czym pod drzwi wytwórni i wydają potem miałkie, niedorobione debiuty. Wydaliśmy Pure Concentrated Evil bez niczyjej pomocy tylko w jednym celu - żeby pokazać że istniejemy, żeby mieć wizytówkę naszej muzyki i pokazać dokąd zmierzamy. Obecnie trwają prace nad pełnometrażowym krążkiem - teraz dopiero pokażemy na co nas naprawdę stać i z tym materiałem - dojrzalszym i bardziej przemyślanym - będziemy chcieli uderzyć do wytwórni. Ale wszystko pomalutku i konsekwentnie - inaczej polegniemy w przedbiegach. A co do materiału, to pochwalę się, że mamy już 12 autorskich kawałków które całkiem nieźle sprawdzają się na koncertach.

Wierzę na słowo. Teraz coś o debiutanckim EP. Album jest wspaniale wyprodukowany! Możesz powiedzieć gdzie go nagrywaliście, jak wyglądała sesja nagraniowa i kto zasiadł za stołem mikserskim?

Album nagrywaliśmy w Met Studio w Bobrownikach koło Siemianowic. To małe, ale cholernie profesjonalne studio, z naprawdę świetną ekipą. Naszą epkę nagrywali panowie Marcin Woroniuk i Łukasz "Peo" Pomietło, który - tak się akurat złożyło - od kwietnia bieżącego roku jest również naszym basistą. Ta produkcja to dopiero przedsmak tego, co szykujemy na płytę - tym razem wszystko będzie dopięte na ostatni guzik i co najważniejsze, pojawi się o wiele więcej brudu. Epce trochę go niestety brakuje...co nie zmienia faktu, że i tak jesteśmy z tego krążka cholernie dumni.

Łukasza poznaliście właśnie przez to studio czy to stary znajomy z czasów gdy grał jeszcze z Wami Oldboy?

Zarówno Łukasz jak i Marcin to dobrzy kumple Stempla, który poznał ich nagrywając płytę ze swoją poprzednią kapelą Dual Coma, z której ostatecznie został wyrzucony, za co niebiosom dziękujemy, bo by się inaczej chłopak nie wkurwił i nie założył JDO hahaha.

Podpisujemy się pod podziękowaniami! Co sądzisz o kondycji sceny stoner rock w Polsce? Pewnie palce obu rąk starczą żeby wymienić wszystkie kapele w gatunku. Jakie jest twoje zdanie? Wspomniałeś o tym że ludzie słuchają stonera, nie wiedząc że to robią. Z czego to wynika?


Na pewno wynika to z tego, że ten gatunek tak naprawdę bardzo ciężko sklasyfikować. Ja osobiście nie mam problemu przylepić etykietki "stoner" Panterze i Queens of the Stone Age, mimo że są to tak naprawdę dwie zupełnie inne kapele, muzycznie mające ze sobą tyle, co nic. Ale jednak słychać wyraźnie podobne inspiracje, podobny feeling...czuć pustynię po prostu. A ludzie często nieświadomie wymieniają wśród ulubionych kapel właśnie te nasiąknięte już tym stonerowym duchem. W Polsce - jak już mówiłem - dzieje się coraz lepiej, a kapel to już chyba będzie więcej niż na palce obu rąk. Byłoby jeszcze miło żeby ich poziom zbliżył się bardziej do tego, co mamy na zachodzie, bo na chwilę obecną mamy czołówkę w postaci Black River, Corruption, Elvis DeLuxe, może jeszcze Oregano Chino, Muerte, a potem to już długo nic, niestety...

Przydarzyło się wam rozgrzewać publikę przed takim zespołem Down, bodajże z Nowego Orleanu. Opowiedz jak do tego doszło, czy mocno trzęsły się wam nogi i wogóle jak wrażenia.


Historia z Down to był tak naprawdę łut szczęścia, ale też sprzyjające okoliczności. Tak się składa, że pracowałem przy organizacji tego koncertu i kiedy dostałem informację, że będzie szukany lokalny support, zacząłem gnębić szefa Metal Mindu, Tomka Dziubińskiego, o możliwość wrzucenia nas jako rozgrzewacza. Tomek był cholernie sceptyczny jeśli chodzi o ten pomysł, ale w końcu zgodził się wysłać managerowi Down link do naszego profilu MySpace, a ten zwyczajnie odpowiedział "może być". W sumie nie do końca wierzyliśmy że się uda, ale jeśli była okazja żeby spróbować - nie mogliśmy jej przegapić. A kiedy słowo stało się ciałem, byliśmy stremowani jak cholera, co zresztą było pewnie widać przy pierwszym kawałku. Ostatecznie wszystko zakończyło się happy endem, zagraliśmy koncert naszego życia, publiczność przyjęła nas wprost rewelacyjnie, a członkowie Down (konkretnie Kirk i Pepper) nie kryli zachwytu. Cały ten wieczór był po prostu magiczny.

Skoro jesteśmy przy koncercie z Down, powiedz mi co znaczy przewijające się w waszym shoutboxie last.fm: "Spierdalajcie, spierdalajcie." To ma chyba jakiś związek z tym gigiem prawda?


No tak, w sumie to wyszła wtedy na scenie taka śmieszna akcja. Otóż na ogół strasznie nie lubię gadać miedzy kawałkami, ale czasem mi się zdarzy i wtedy autentycznie zdumiony powiedziałem do mikrofonu że w życiu nie spodziewałem się że publiczność tak fajnie nas przyjmie i że raczej spodziewałem się okrzyków "spierdalajcie", hahaha. No i na potwierdzenie sam zacząłem skandować "spierdalajcie!", żeby publika to podchwyciła, a po fakcie stwierdziłem "że jednak miałem rację". Wyszła z tego taka trochę autoironia, ale ludziom się chyba podobało, a nam udało się poniekąd rozładować napięcie w kapeli.

Nie, no rewelacyjny sposób! Zadziałało?

Najwyraźniej tak, bo po gigu sześćset gardeł darło się "dziękujemy". Przeżyć coś takiego, w dodatku w TAKICH okolicznościach to naprawdę niesamowite uczucie.

Powiedz mi w jakiej muzyce Ty się obracasz? Jesteś raczej openminded czy zakorzeniony w metalu? Skąd Ty czerpiesz inspiracje?


Ja jestem cholernie openminded, może nawet trochę zbyt. Ogólnie słucham wszystkiego co fajne, a że akurat najfajniejsze rzeczy znajduję w muzyce metalowej... Lubię oczywiście stonera, Alabama Thunderpussy to dla mnie bogowie, podobnie Down i np. Monster Magnet czy QOTSA. Słucham też w cholerę zdrowo pojebanej muzyki, np. Dillinger Escape Plan, Losa, Psyopus, wczesna Norma Jean czy grindcore w wykonaniu Pig Destroyer czy Agorpahobic Nosebleed. Lubię też klasykę - Guns'n'Roses czy Faith No More są ciągle w czołówce moich ulubionych zespołów. Z innej parafii chętnie słucham Alanis Morissette, Comy czy Pogodna - i nawet specjalnie się tego nie wstydzę. A w JDO próbuję uchwycić taki styl, jaki stworzyła Alabama Thunderpussy - brudno, ale mimo wszystko melodyjnie. Ich granie to chyba dla mnie największa inspiracja.

PsyOpus jest chore - to fakt. Polecę ci Car Bomb, podobnie zapodają. A ty masz coś do polecenia czytelnikom? Czego obecnie słuchasz najwięcej?


Znam Car Bomb, fajnie chłopaki napierdalają. Ja chętnie polecę Alabama Thunderpussy wszystkim, którzy jeszcze tej kapeli nie znają - płyta "Fulton Hill" to kwintesencja stonera. Z innych rzeczy ujęły mnie ostatnie płyty Riverside i Rootwater - obie udowadniają, że jeśli się chce, to można w Polsce tworzyć muzykę na światowym poziomie. A wszystkim odważnym polecam najnowszą epkę Pig Destroyer "Natasha" - jeden kawałek, 40 minut wybitnie popierdolonej muzyki.

Na koniec już, powiedz czego teraz życzyć Jack Daniels Overdrive? Zdrowia? Pieniędzy? Kontraktu? Kobiet?

Zdrowie się przyda, bo basista ostatnio trochę chorował, a na koncercie Down wlazł na scenę nafaszerowany taką ilością antybiotyków, że słonia by zabiło. Teraz na szczęście jest już trochę lepiej. Pieniądze zawsze są mile widziane, bo w Polsce do muzyki jednak wciąż trzeba dokładać. Ale kontrakt z poważną wytwórnią sprawiłby, że wszyscy spalibyśmy spokojniej, hahaha.

Coś do przekazania fanom?

Pijcie whiskey, pijcie piwo, palcie jointy, słuchajcie dobrej muzy i uprawiajcie dużo seksu (dłużej pożyjecie). No i wpadajcie na nasze koncerty jeśli będziecie mieli okazję. A jak już wyjdzie płyta, powiedzcie przynajmniej jednemu koledze z nadwyżką pieniędzy żeby ją kupił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz