wtorek, 25 sierpnia 2009

Nadja - Belles Betes



Pracoholizm Aidana Bakera wydaje się nie mieć końca. W roku 2009 wydał już album nagrany z Black Boned Angel, split z A Storm of Light, Best ofNumbness, płytę z coverami, epkę i w końcu przyszedł czas na LP z prawdziwego zdarzenia.

Belles betes wpisuje się w tę bardziej rozmytą część twórczości Kanadyjczyków. Pierwszy utwór – „skin like sand” wprowadza słuchacza w melancholijny lub nostalgiczny nastrój. Zresztą sam tytuł i muzyka zdają się korespondować nieco ze Skin Turns to Glass (2003 i 2008). Powolne, rozpływające się brzmienie i wycofany głos Aidana odsłaniają bardziej ludzkie oblicze zespołu. W „beautiful beast” miejscami objawia się dość klarowny i prosty pasaż gitarowy, będący czymś świeżym w twórczości Nadja. Zaś większość tej kompozycji zbudowana jest z przyjemnego jazgotu, pokrewnego z utworami chociażby ze splitu Magma to Ice.

Płyta wydana została w dwóch wersjach: cztero- i sześcioutworowej (z wplecionymi „machina” i „chainsaw”). Dla Nadja jest to więc LP z największą liczbą nowych i oryginalnych kompozycji. Ma to znaczenie jeśli chodzi o odbiór albumu; zespół przyzwyczaił słuchaczy do pojedynczych podróży często ponad 20-tominutowych. A na tym wydawnictwie trzy (najlepsze) kompozycje oscylują w okolicach siedmiu minut, są to: „skin like sand”, „machina” oraz „green and cold”. Na klasycznych płytach Nadja obecne były utwory, które dominowały nad pozostałymi (muzycznie i czasowo), otwierały bądź zamykały album w ten sposób, że trudno było coś jeszcze dopowiedzieć. W Belles betes takiego zabiegu nie ma, całość jest równa, specyficznie stonowana, trudno byłoby szukać np. w „wound culture” (niczego nie ujmując rzeczonemu utworowi) punktu kulminacyjnego.

Nie jest to drastycznie inna płyta od wcześniejszych dokonań zespołu, ale na pewno mocna pozycja. Najsilniejszym jej atutem jest zmiana oblicza zespołu na bardziej ludzki, nostalgiczny czy miejscami wręcz smutny, na co duży wpływ miał wokal Aidana Bakera. Być może zachęcony doświadczeniem i sukcesem coverowego When I See the Sun Always Shines on TV (2009) zechciał zaśpiewać więcej i inaczej niż na poprzednich albumach.

Nie sądzę, by był to nowy kierunek, w którym podąży kanadyjski duet, od czasu powtórnie nagranego Corrasion wszelkie ich kroki są nieprzewidywalne. A kolejne wydawnictwa już przygotowywane...

4 komentarze:

  1. Ten album to nowe wersje utworów z solowych płyt Bakera, więc trudno się dziwić, że jest wyciszony, bo na swoich albumach taki właśnie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak, słuchając tych solowych można odnieść wrażenie, że znaczna ich część traktowana jest na zasadzie dema, szkiców, zarysy pomysłów albo chwil wartych do uwiecznienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nadmienię, że "Numbness" to nie The Best Of, tylko składak z utworami, które są w chwili obecnej trudne do dostania w innej formie (pochodzą choćby z różnych składaków z innymi artystami).

    OdpowiedzUsuń
  4. nie do końca.
    numbness wydane głównie dla rynku japońskiego działa na zasadzie best of/compilation, może to kwestia promocji, ale właśnie tak jest.

    OdpowiedzUsuń