piątek, 18 grudnia 2009

Starsplanesandcircles - Structures


Nie macie wrażenia, że jeśli powiem o wielości dobrodziejstw jakie pojawiły się ostatnio w naszej muzycznej piaskownicy, to będę monotematyczny? Oczywiście, że będę, ale co zrobić skoro na każdym kroku potykam się o coś interesującego. Większość to zdecydowanie projekty z klasycznym, gitarowym instrumentarium, ale pojawił się na horyzoncie godny większej uwagi projekt z kręgu muzyki ilustracyjnej. Udział w projekcie brali ludzie związani z takimi zespołami jak Neuma, Ketha, Kostas New Progrram i innymi przedstawicielami prezentujących własne muzyczne wizje odbiegające od schematów. Mój muzyczny patriotyzm po raz kolejny dał o sobie znać i czym prędzej postanowiłem się temu bliżej przyjrzeć.

"Structures" to jedna wielka przestrzeń, której elementami składowymi jest pięć struktur, każda na swój sposób inna, odrębna, ale pasujące do siebie na tyle, aby wszystko można było złączyć w jeden funkcjonujący organizm. Twór, którego materia całkowicie nas pochłania, niczym gęsta maź wciąga w zupełnie inny, alternatywny wymiar. Staje się pryzmatem, przez który zaczynamy postrzegać rzeczywistość i dostrzegać wiele rzeczy nie widzianych wcześniej. Dźwiękowe struktury to konstrukcje bardzo wymagające, trudne do błyskawicznego rozszyfrowania i zrozumienia. Trzeba czasu, skupienia i poświęcenia, aby odnaleźć się w świecie kreowanym przez ów projekt. Dźwięki, które daje się umiejscowić w otaczającej Cię rzeczywistości to podstawowe założenie projektu. Muzyka ilustracyjna to chyba najlepsze określenie na muzyczną inkarnację projektu. Nawet ciężko jest nazwać to muzyką, ponieważ wszystko brzmi bardzo realistycznie, jakby rozgrywało się wokół nas, to raczej dźwięki rzeczywistości przepuszczone przez filtr nieograniczonych możliwości wyobraźni autorów.

Szmery, zgrzyty, kroki, stukanie, zbliżający i oddalający się hałas, przypominający nocny, miejski zgiełk, w którym uczestniczysz. Obserwując świecące neony napotkanych barów, sklepów czy wielkich diodowych ekranów pełnych zmieniających się reklam przemierzasz zaludnione chodniki. Ulice przepełnione są samochodami, pod których kołami pojawiają się i znikają parujące studzienki kanalizacyjne. Zatrzymujesz się przy starym klubie, z okien umieszczonych poniżej parteru dobiegają dźwięku saksofonu i trąbki, od zaplecza ktoś wychodzi na papierosa. Z czasem ulice pustoszeją, wszystkie dźwięki zdają się być ostrzejsze, o wiele bardziej wyraziste i klarowne niż wcześniej. Nagle ktoś zdaje się krzyczeć. Nie jest to zwykły krzyk, raczej przeraźliwy, kliniczny, upośledzony wrzask. Chwila zwątpienia, spojrzenie za siebie, może tylko Ci się wydawało?

Osobiście, jest to dla mnie krążek z cyklu - "nie do końca zrozumiałe, ale jednocześnie fascynujące". Mam nieodpartą potrzebę ciągłego powtarzania całego spektaklu, ponownego doszukiwania się szczegółów, odnajdywania toku myślenia autora jak np. zaburzona kolejność poszczególnych struktur, czy to wszystko byłoby aż tak proste, że trzeba to po prostu ustawić po kolei? Zarówno w odwróconej kolejności jak i zgodnie z nią, całość pasuje do siebie na tyle, aby nie zburzyć atmosfery. Urzeczywistnione koszmary, syntetyczna sterylność dźwięków, chłód, ale i zarazem lekka nuta groteskowych obrazów rodem z narkotycznych bad tripów. Czuć klaustrofobiczne wnętrze, do którego kontrastem staje się eteryczna przestrzeń, niekiedy bardzo rzeczywista, a momentami totalnie odrealniona.

1 komentarz: